Pracujesz na umowie śmieciowej? Możemy pomóc!
Artykuł pochodzi z gazety ZSP "Zapłata".
W wielu miejscach pracy można spotkać pracowników zatrudnionych za pośrednictwem różnych firm, którzy faktycznie pracują razem. Pomimo, że ci ludzie pracują w jednym zakładzie, ich formalnym pracodawcą jest agencja pracy lub inna firma, która ich zatrudniła i sprzedała ich pracę. Jest to jeden ze sposobów, w jaki pracodawcy próbują uniknąć odpowiedzialności za pracowników, korzystając z pracowników zatrudnionych przez inne firmy, których łatwiej jest zatrudnić i zwolnić.
Jak się okazuje, ta forma zatrudnienia nie zawsze jest tańsza. O tym, jak praca w branży komputerowej jest zlecana na zewnątrz, opowiada Pablo, ze związku CNT założonego w biurach administracji samorządu lokalnego (Xunta) w Galicji w Santiago de Compostella:
W rzeczywistości, pracownicy pracujący bezpośrednio dla Xunta i pracownicy firm podwykonawczych pracowali w tym samym miejscu. Mieli jednak bardzo różne warunki pracy. W naszym przypadku, Xunta płaci firmie podnajmującej pracowników 60 tys. euro rocznie. Za bezpośrednio zatrudnionych pracowników firma płaci jedynie 20 tys. euro. Resztę zatrzymuje firma podwykonawcza.
Pracownicy na umowach, którzy wykonują tą samą pracę zarabiają 25 tys. euro rocznie. W dodatku, otrzymują o 9 dni wakacji więcej, oraz mają krótsze dni pracy w zimie (25 godzin) oraz w lecie (30 godzin). Mają też inne prawa, które nie przysługują pracownikom firm podwykonawczych.
W Xunta i wielu innych miejscach pracy, podwykonawcy mogą być zatrudniani przez wiele różnych firm. To oznacza, że ich warunki pracy mogą się znacznie różnić. Gdy kierownictwo odkryje, że pracownicy próbują się zorganizować, przeniesienie ich do różnych zakładów pracy jest bardzo łatwe.
W Xunta, jak i wielu innych miejscach pracy, występuje problem nielegalnego przenoszenia pracowników i miejsc pracy. Na przykład firmy dokonują manipulacji polegających na zamianie zwykłego miejsca pracy na miejsce pracy zlecane na zewnątrz. Firmy ogłaszają, że likwidują miejsce pracy, ale tak naprawdę przenoszą całość zadań do wykonania na innego pracownika zatrudnionego w firmie zewnętrznej. Zmianie może ulec jedynie opis stanowiska pracy. Inny problem polega na tym, że pracownicy są zmuszani do założenia własnej działalności gospodarczej i są „samozatrudnieni”, podczas gdy w rzeczywistości są wnikami.
Pracownicy branży komputerowej w Wydziale Edukacji w Xunta zaczęli się organizować w 2007 r. Pracownicy byli zatrudniani za pośrednictwem różnych firm, ale wszyscy pracowali w tym samym miejscu. Zaczęli wysuwać żądania poprawy warunków pracy i pracodawcy zaczęli je realizować Jednak w 2008 r. rozpoczęła się fala represji. Czterech członków związku zostało zwolnionych. Po kilku miesiącach walki, wszyscy zostali przywróceni do pracy na stałych umowach.
Członkowie związku potępili nielegalne zlecanie pracy na zewnątrz i pozorowane samozatrudnienie.
W tym roku, zakończyła się umowa z firmą podwykonawczą i wszyscy pracownicy branży informatycznej w innym dziale Xunta zostali zwolnieni. Związek rozpoczął mobilizację przeciw wykorzystywaniu pracy podwykonawców. Pracownicy różnych podwykonawców założyli własne komisje CNT w firmach, w których byli zatrudnieni. Związek domaga się przywrócenia do pracy zwolnionych pracowników. Ich sprawa nadal jest w toku. Od czasu powołania komisji związku, uzyskano realizację 18 różnych żądań wobec Xunta. Żądania były bardzo różne: od przywrócenia pracowników do pracy, do podpisania z pracownikami podwykonawców stałych umów o pracę.
Pracownicy organizują się również w administracji publicznej (Generalitat) w Katalonii. W tym przypadku, Generalitat płaci 83 tys. euro rocznie za pracownika sektora informatycznego firmie podwykonawczej. Jednak pracownicy otrzymują z tego jedynie 20 do 23 tys. euro rocznie. Nieliczni pracownicy w branży, którzy są zatrudnieni bezpośrednio, otrzymują o wiele wyższe wynagrodzenie – około 34 tys. euro. Mają też więcej dni płatnego urlopu, dodatkowe świadczenia i inne dodatki do pensji.
Choć Unia Europejska twierdzi, że podejmuje kroki w kierunku likwidacji dyskryminacji płacowej pracowników tymczasowych względem pracowników zatrudnionych na umowach stałych, zjawisko to występuje w całej Europie na szeroką skalę. Pracownicy wykonujący dokładnie tą samą pracę, co ich koledzy, zarabiają mniej, gdyż są zatrudnieni przez firmę zewnętrzną.
Wyżej wymienione sytuacje dotyczą pracowników branży informatycznej zatrudnionych w administracji publicznej. W tych dwóch obszarach związek CNT działa dość skutecznie. Jednak coraz więcej stanowisk pracy w sferze budżetowej przechodzi do firm podwykonawczych. Niektórzy określają ten proces „prywatyzacją usług publicznych”. Jedną z instytucji publicznych, w których CNT było bardzo aktywne w ciągu ostatniego roku jest Biblioteka Narodowa w Madrycie. Pracowała tam Marta, pracownica firmy podwykonawczej i działaczka związkowa, która zarabiała 19 tys. euro rocznie, choć biblioteka płaciła za nią 54 tys. euro rocznie. Oprócz gorszych warunków płacowych i gorszych świadczeń, pracownicy w jej firmie byli zmuszani do pracy w nadgodzinach bez dodatkowego wynagrodzenia.
Sekcja CNT w Bibliotece Narodowej zwróciła uwagę na fakt, że z ponad 400 pracowników firm podwykonawczych, większość faktycznie pozostaje w stosunku pracy z biblioteką. W ciągu ostatniego roku, biblioteka wdrożyła program cięć, który dotyka tylko pracowników firm podwykonawczych i przejawia się niższymi o 18% pensjami, bardziej elastycznymi godzinami pracy, pracą w soboty. Wszystko w imię „oszczędności”, choć 60% kosztów pracowników tymczasowych pochłania firma podwykonawca.
Organizowanie się w tym sektorze nie jest łatwe. Ale aktywiści z CNT najlepiej radzą sobie z tym zadaniem – dlatego że są gotowi walczyć bezkompromisowo, nawet gdy spotykają ich represje. Często firmy, które nie chcą zmienić swojego sposobu postępowania po prostu starają się pozbyć związkowców, których walka koliduje z interesami firmy. W Generalitat, w czasie strajku zwołanego przez CNT, związkowcy zostali zwolnieni. Marta i jej dwóch kolegów zostali zwolnieni za swoją działalność w Bibliotece Narodowej. Na szczęście, w Hiszpanii sytuacja związkowców nie jest tak zła jak w Polsce. Choć w obu krajach istnieją przepisy przeciw represjonowaniu związków zawodowych i zwalnianiu związkowców za ich działalność – tylko w Polsce sądy mają tendencję do nie respektowania tych przepisów. W Hiszpanii, większość zwolnionych związkowców jest przywracanych do pracy. Stało się tak w przypadku pracowników Xunta w Galicji. Jednak szefowie nadal stosują zwolnienia, bo dzięki temu przynajmniej na pewien czas mogą pozbyć się działaczy związkowych. Jednak
to nie zniechęca aktywistów.
Ten artykuł jest oparty na wywiadach z Martą, Jose Marią i Pablo. Kompletne wywiady i dodatkowe informacje o opisywanych walkach będą opublikowane wkrótce.
L.Akai