Pracujesz na umowie śmieciowej? Możemy pomóc!
Dziś na lotnisku Okęcie w Warszawie miała miejsce akcja solidarnościowa z kampanią „Ryanair Don’t Care”. Aktywiści Związku Syndykalistów Polski rozdawali na hali lotniska ulotki informujące pasażerów o sytuacji personelu linii lotniczych Ryanair. Po chwili, interweniowała ochrona lotniska, która stwierdziła, że w hali nie wolno rozawać ulotek i robić zdjęć. Aktywistami zajął się również policyjny oddział pirotechniczny. Na szczęście obyło się bez dalszych represji.
Kampania „Ryanair don’t care”, zapoczątkowaną przez Johna Foleya, rodzica jednej z wykorzystanych przez firmę pracownic tymczasowych. Ryanair wykorzystuje marzenia młodych, którzy chcieliby pracować jako stewardzi i stewardessy. Zamiast zatrudniać i szkolić personel w Wielkiej Brytanii, firma wymaga od kandydatów do pracy wpłaty 3 tys. euro tytułem pokrycia kosztów „szkolenia”. To „szkolenie”, to tak naprawdę praca, a za przywilej jej wykonywania muszą zapłacić pracownicy. Po tym „okresie szkoleniowym” (zazwyczaj 5 tygodni), niektórzy są zatrudniani na okres próbny. Lub nie. Firma zwykle zwalnia 200 osób miesięcznie. Córka Johna była jedną z pracownic, która została zwolniona prawdopodobnie tylko dlatego, żeby zrobić miejsce dla kolejnej osoby przyjętej na „szkolenie”. Zwolniono ją w trakcie pracy. Poleciała samolotem do miejsca docelowego, ale nie pozwolono jej wrócić powrotnym lotem, gdyż już została zwolniona. Jej rodzice musieli pojechać zagranicę, by ją odebrać.
Brytyjskie Solidarity Federation z Liverpoolu przyłączyło się do kampanii Ryanair Don’t Care. Inna sekcja międzynarodówki IWA-AIT, do której należy Solfed, hiszpańska CNT, od dawna prowadzi spór z Ryanairem z powodu odmowy przyznania pracownikom stałych umów pracy i ograniczaniu liczby godzin pracy i szykanowaniu działaczy związkowych.
Zobacz też: Tanie linie oparte na wyzysku pracowników