Pracujesz na umowie śmieciowej? Możemy pomóc!

Patrycja: Moja przygoda z mobbingiem w Dino
Tagged:  •  
Image: 
patrycja.jpg

Moja przygoda z Dino zaczęła się w lipcu 2012r. Jakże byłam wtedy szczęśliwa,kiedy dostałam pracę na stanowisku "KIEROWNIK MARKETU". Jednakże moje szczęście szybciutko się skończyło ponieważ mój okres próbny wyglądał następująco: przynieś, wynieś, pozamiataj na marketach w których były "braki" etatowe. Od lipca do września jeździłam do marketu oddalonego od mojej miejscowości o 30 km.

Wrzesień i kawałek listopada spędziłam w innym markecie... W końcu 13 listopada trafiłam do marketu w swojej miejscowości. Oczywiście zapomniałam dodać, że umowy o pracę nie dostałam, pracowałam na umowę o dzieło, wykonując pracę i te same czynności co pracownicy etatowi... W grudniu okazało się, że z-ca marketu jest w ciąży i to stanowisko zaproponowano mnie. Zgodziłam się bo dość już miałam UMOWY O DZIEŁO. Było mi wszystko jedno czy to stanowisko KIEROWNIKA czy Z-CY. Ważne, że umowa o pracę...W marcu 2013 r miał się firma otwierała drugi market w mojej miejscowości. Pewnego dnia do naszego Dino przyjechał Dyrektor Marketów w naszym województwie i zrobił podział pracowników. Jedna część zostaje tu a druga idzie na nowy sklep. Podzielił nas poprzez losowanie losów z nazwiskami, jak w przedszkolu... Mnie poinformował, że zostaję tu jako kierownik a moja kierowniczka przechodzi na nowy market. Nikt nic nie miał do gadania...

I wtedy się zaczęło....

Największym moim problemem były straty które wychodziły w cotygodniowych inwentaryzacjach. Regionalny stwierdził, że najwidoczniej ktoś w markecie kradnie. Musiałam co jakiś czas wybierać po trzy osoby które były obserwowane przez monitoring... Pan Regionalny twierdził również, że nie mam daru kierowaniem załogą, ponieważ jestem za spokojna. Pewnego dnia zawołał mnie na sklep żeby zademonstrować mi jak rozmawia się z pracownikami. "Gnoił" jedną z moich pracownic w obecności klientów tak, że szkoda gadać. Nie zapomnę jego słów po zakończonym "przedstawieniu" - "Pani Patrycjo !!! Tak się rozmawia z pracownikami!!!" To było straszne... We wrześniu 2013 r zmieniono nam Rejonowego i wtedy poczułam, że będzie dobrze. Współpraca między mną a moim Rejonowym układała się fantastycznie pochwały, wyróżnienia, do czasu jednak... wszystko co dobre szybko się kończy...

7 listpada przez zupełny przypadek odkryłam skąd się biorą straty na działach świeżych. Okazało się,że jeden z okolicznych marketów transferował na mój market towar który nigdy do nas nie trafił!!! Poinformowałam o tym fakcie mojego Rejonowego prosząc aby jak najszybciej wyjaśnił tą sprawę ponieważ przez to nie miałyśmy premii (nie wspominając już o tym, że musiałam po raz kolejny typować osoby, które w moim markecie kradną, a nikt nie kradł przecież!!!) Mijały tygodnie... Słyszałam tylko, że informatycy sprawdzają a i zachowanie Kierownika Rejonowego z tygodnia na tydzień ulegało zmianie. Nagle byłam "ta zła". Dlaczego? Bo chciałam poznać prawdę? Bo chciałam walczyć o swoje? A może pokrzyżowałam komuś plany???....

Groźby, krzyki, pretensje od listopada były na porządku dziennym. W dniu 31.12.2013 miarka się przebrała. Zadzwonił Rejonowy - krzyczał i groził, że zaraz przyjedzie to porozmawiamy inaczej. I przyjechał... Ze strachu włączyłam dyktafon. Nagrało się. Poprosiłam Dyrektora Marketu, żeby przyjechał posłuchać jak Kierownik Rejonowy ze mną rozmawia. Przyjechał,posłuchał i co ?... I powtórzył mu to!!! Wtedy zaczęło się moje piekło. 7 lutego 2014 nie wytrzymałam presji psychicznej i udałam się do lekarza... Do dnia dzisiejszego przebywam na zwolnieniu lekarskim od psychiatry... Jeszcze długo nie dojdę do siebie...

Jak zakończy się moja przygoda? Tego nie wie nikt ...

Apel do osób, które spotkało podobne zachowanie ze strony przełożonych: zgłaszajcie się do nas! Nie można być obojętnym na brak szacunku i chamstwo!!!

Patrycja