Pracujesz na umowie śmieciowej? Możemy pomóc!

Prawo do urlopu macierzyńskiego jest fajne, czyli o umowach śmieciowych, KryPolu i feminizmie
Image: 
sprzat.png

Podczas piątkowej pikiety pod Nowym Wspaniałym Światem, do pikietujących podeszła pewna kobieta, zwolenniczka KryPolu i Partii Kobiet, aby zerwać plakaty informacyjne. „To nie fajne, co robicie”, stwierdziła i próbowała nam wytłumaczyć, co ma na myśli. (Inną kobietą, która pożniej zerwała wysztkie plakaty była Madga Mosiewicz z Zielonych 2004.)

Nie do końca wiadomo, czy klienci NWS i zwolennicy KryPolu wiedzą, że w barze są łamane prawa pracownika i tylko szukają usprawiedliwienia, czy rzeczywiście nie są świadomi sytuacji. Okazało się, że ta kobieta, mimo że najwyraźniej należy do ludzi wykształconych, nie miała podstawowych wiadomości o prawie pracy i pojęciu „zlecenia pracy”. Nie chciała jednak o tym czytać i od razu usprawiedliwiła wszystko, tłumacząc, że w całej Warszawie nikt w gastronomii nawet nie ma umów. Co zresztą nie jest prawdą, ale nawet gdyby było, nie jest żadnym usprawiedliwieniem.

Próbowałam także tłumaczyć dlaczego umowy śmieciowe nieproporcjonalnie bardziej krzywdzą kobiety, ale kobieta nic nie chciała słyszeć, bo wciąż powtarzała, że to miejsce kultury, a my jesteśmy „niefajni”.

„Niefajna” jednak jest masowa prekaryzacja, która zresztą nieproporcjonalnie bardziej dotyczy kobiet. Myślałam, że feministki – przynajmniej w teorii – są tego świadome. Przecież na Manifie wiele z nich krzyczało „Dość umów śmieciowych”, a na odbywającym się w Warszawie Europejskim Kongresie Kobiet, dość klarownie poruszano również ten temat. Słyszałam, że nawet przedstawicielka Lewiatana zgodziła się z tym stanowiskiem. No cóż... Jeśli warunki pracy mogą być lepsze w McDonaldzie niż w NWS, a przedstawicielka lobby pracodawców jest bardziej uświadomiona w kwestii praw pracowniczych, niż zwolenniczka KryPolu i Partii Kobiet, to cóż można więcej rzec?

Trzeba przypomnieć, że jednym z najważniejszych materialnych problemów kobiet jest to, że ich emerytury są niższe niż emerytury mężczyzn. Przyczyn jest wiele, m.in. dyskryminacja płacowa, ale także to, że okres opieki nad małym dzieckiem nie jest brany pod uwagę podczas obliczania wysokości emerytury. Problem pogarszają jeszcze niepewne warunki pracy zmniejszające wysokość świadczeń, czy wręcz powodujące ich brak. Innym problemem kobiet zatrudnionych na umowach śmieciowych jest brak prawa do urlopu macierzyńskiego i brak gwarancji powrotu do pracy po urodzeniu dziecka. W zasadzie, jeśli kobieta z dzieckiem pracuje na umowie śmieciowej, także nie ma gwarancji, że może brać wolne jeśli dziecko zachoruje. A nawet jeśli pracodawca na to pozwala (a jest to rzadki wyjątek), to taki urlop jest bezpłatny.

Dla Magdy i innych przydatna by była ponowna lektura artykułu ich partyjnej koleżanki Agnieszki Grzybek pt. "Emerytalny pat", który ukazał się w Zielonych Wiadomościach z okazji 8 marca.

No tak, bardzo łatwo o tym mówić w salach wykładowych, czy w gronie swoich zwolenników, a bardzo łatwo kompletnie o tym zapomnieć, gdy ktoś ze „swoich” sam będzie wyzyskiwać pracowników za pomocą umów śmieciowych. I to jest naprawdę „niefajne”.

L. Akai