Pracujesz na umowie śmieciowej? Możemy pomóc!
Jako grupa nauczycieli języków obcych, pracujących m.in. w szkołach języków obcych, dołączyliśmy do akcji plakatowania przeciwko nałożeniu VATu na szkoły języków obcych. Jako pracownicy, borykamy się z różnymi problemami od lat. Nałożenie VATu na te szkoły uderzy niewątpliwie w naszych uczniów, ich rodziców, właścicieli szkół i w nas. Nawet jeśli tak się nie stanie, nasza sytuacja już i tak nie jest fantastyczna i nie wygląda na to, żeby miała się poprawić.
Od końca grudnia, jest znana wypowiedź Ministerstwa Finansów, które stwierdziło, że rząd nie zamierza wprowadzić VATu i mamy nadzieję, że to jest prawda. Jednak, temat jest nadal wart omówienia.
Nałożenie VATu na szkoły języków obcych jest sprzeczne z jedną z dyrektyw Unii. (Dyrektywa Rady Unii Europejskiej z 2006 roku w sprawie wspólnego systemu VAT stanowi, że ustawowe zwolnienie z podatku od towarów i usług dotyczy edukacji i szkolnictwa wszystkich szczebli oraz dokształcania zawodowego.) Nałożenie VATu oznaczałoby wyższe koszty dla uczniów, bo w wielu przypadkach, szkoły języków obcych mają tak niskie marże, że nie mogą ich więcej obniżyć.
Jednak, w praktyce widzimy coś innego. Kiedyś było tak, że w „lepszych szkołach”, pensje były wyższe i tam chcieli pracować lepsi nauczyciele. Szkoły zapewniały lepsze zarobki lepiej pracującym nauczycielom. Studenci byli gotowi płacić trochę więcej, by uczyć się w mniejszych grupach i mieć naprawdę dobrych nauczycieli.
Co prawda, każda szkoła, która przynajmniej trochę dba o jakość nauczania chce tłumaczyć wyższe ceny wyższą jakością. Ale prawda jest taka, że bardzo trudno przekonać ludzi, że warto płacić więcej – a w wielu przypadkach, jest to po prostu niemożliwe. Sytuacja na rynku jest bardzo różna, a w wielu małych miejscowościach, gdzie niektórzy z nas pracują, większość uczniów to dzieci, które chodzą do szkół, gdzie poziom nie jest dość dobry dla najbardziej ambitnych. Oni chcą się uczyć, ale ich rodziny nie mają dość pieniędzy bo płacić za lekcje.
Ponieważ cena jest tak ważna, zdarza się, że bardzo dobrzy nauczyciele często są uważani za „zbyt drogich” i szkoły wybierają najtańszych, bo wiedzą, że konkurencyjne szkoły są tańsze. Wiemy, że często ludzie w naszej branży muszą „obniżyć swoje stawki”, inaczej nie dostaną ofert kursów w takich szkołach. Dlatego wielu nauczycieli po prostu zakłada działalność gospodarczą i stara się znaleźć uczniów we własnym zakresie. Już nie opłaca się pracować w niektórych szkołach. Tu nie chodzi o to, czy szkoła jest duża czy mała – czasami warunki pracy w dużych sieciach są dużo gorsze od tych w małych … ale nie ma na to reguł.
Z naszego doświadczenia, za każdym razem, gdy coś się zmienia i szkoła musi albo podwyższyć ceny albo ciąć koszty, zwykle tną koszty i obniżają pensje nauczycieli. Niektóre szkoły mają trochę lepsze marże, mogą wziąć na siebie część ciężaru. Ale to są raczej wyjątki.
Na przykład, czytamy komentarze i artykuły związane z sytuacją szkół, które ostatnio pojawiły się w sieci. W fejsbukowej kampanii „Nie dla VATu”, czytamy post właściciela jednej z warszawskich szkół:
„Niestety przed szkołami językowymi bardzo trudny rok. Pierwsza zamiana to oskładkowanie umowy zlecenie (to jeszcze stary rząd, a posłowie dogadali się ponad podziałami). Teraz próba nałożenia VAT'u (projekt nowego rządku). Niektóre szkoły ponownie będą uciekały na umowy o dzieło. Jednak do czasu kontroli w ZUS. Wszystkie umowy o dzieło są podważane, a sprawa znajduje finał w sądzie, gdzie ZUS wygrywa. Szkoła wtedy musi opłacić cały zaległy ZUS do tyłu wraz z odsetkami. Często to oznacza dla nich koniec działalności.„
W tym przypadku, ta firma mogła trochę podnieść cenę zajęć indiwidualnych – czyli pobierać trochę więcej od ludzi, których stać na prywatne zajęcia, czy od firm.
Tak to wygląda z punktu widzenia właścicieli. Jesteśmy nauczycielami na umowach. Dla 99% z nas, nigdy nie będzie umów o pracę. Nasza praca zależy od naboru do grup i od tego czy znajdzie się dość studentów w danym roku i ile grup zostanie utworzonych. Jeśli też zarabiamy na zajęciach prowadzonych w firmach, nasze zarobki zależą od budżetu tych firm itd. Czasami nasze zarobki zależą od tego czy znajdą się studenci także w ciągu dnia, bo nie wszyscy mogą pracować tylko wieczorami czy bardzo rano. Nasze pensje wahają się drastycznie w czasie. Niektórzy z nas mają pracę przez 2 semestry po 15 tygodni i musimy latem znaleźć coś tymczasowego. Lub pracować ponad siły kiedy jest taka możliwość.
Wielu z nas pracowało latami na umowach śmieciowych, bez oskładkowania. Ktoś dobrowolnie płacił, a ktoś nie. Dla niektórych z nas, to była różnica pomiędzy normalną pensją a problemami finansowymi. Wspomniany właściciel szkoły narzeka, że oskładkowanie oznacza 5 złotych więcej dla studenta i najprawdopodobniej właściciel martwi się, że straci klientów – ale co z nami?
Niektórzy z nas już jakiś czas temu wystąpili ze zbiorową prośbą, aby nasza szkoła płaciła ZUS. Bo po prostu nie chcieliśmy dalej pracować bez ZUSu. Zaczęli płacić, tylko trochę później nam mówiono, że szkoły na to nie stać. Mieliśmy do wyboru: albo założyć własną działalność, albo pracować za mniej. Oczekiwano, że ZUS będziemy płacić sami. A wtedy byśmy byli w takiej sytuacji jak wiele osób teraz, które widzą, że ich pensja została ostro zmniejszona. Niektórym z nas udało się przeciwstawić obniżeniu pensji, ale większość poddała się.
W wielu przypadkach, widać jak firmy mogły przejąć koszty ZUSu na siebie, a w zasadzie zawsze tak powinno być. Ale żyjemy w błędnym kole kapitalizmu, gdzie wszyscy chcą płacić mniej (niektórych nie stać, niektórych stać, ale nie chcą płacić więcej). Wszyscy teraz dyskutują o tym jakie mogą być efekty podwyższenia kosztów nauczania, ale nikt nie dyskutuje o naszych warunkach pracy, mimo że problemy z płaceniem składek ZUS spadną przede wszystkim na nas. Bo są pracodawcy, którzy płacą ten ZUS już teraz, ale większość z nich obniżyła nasze pensje. Lub dała nam dodatkową pracę, którą powinniśmy robić za darmo.
Przeciętny człowiek urodzony w lll RP wyobraża sobie, że wystarczy „zwolnić” ludzi z płacenia ZUSu i podatków żeby problem zniknął. Niestety, takie podejście spowodowało, że wielu z nas będzie w przyszłości głodować, bo nie będą mieć pieniędzy na emerytury i nie ma dość pieniędzy w budżecie publicznym itd., Jeśli nie byłoby oskładkowania na naszych umowach zlecenia, mielibyśmy co prawda więcej pieniędzy w kieszeni, ale nic na emeryturę. Wielu z nas nie było ubezpieczonych w NFZ. Ale w tym systemie, samo oskładkowanie nie pomoże bo nasze pensje są za niskie. A my i tak nie jesteśmy najbiedniejsi. Wiemy, że inni pracownicy mają w tej chwili jeszcze większe problemy.
Niestety, trzeba też powiedzieć, że nie wszystkie szkoły języków obcych są dobre dla swoich nauczycieli. Znamy przypadki, gdzie naszym kolegom nie płacą regularnie, czy oszukują na wypłatach, znamy przypadki gdzie nauczyciele pracują bez umów, lub mają umowy na np. na 4 godziny tygodniowo, a potem pracują po 12 godzin, bez zmiany umów. Jest też wiele innych przekrętów.
Nie chcemy powiedzieć, że szkoły języków obcych są z zasady złe. Wielu z nas także ma niezłą pracę i nie ma reguł co do tego, jakie warunki pracy pracy panują w danej szkole. Panuje praca prekarna i ten problem, w naszym przekonaniu, jest o wiele ważniejszy, niż inne, które są teraz dyskutowane. Bo najprawdopodobniej tego VATu nie będzie, a nasze problemy pozostaną.
Mamy nadzieje, że więcej ludzi dołączy do nas, bo już dawno powinniśmy się zorganizować, by bronić naszych interesów.
ZSP Pracownicy Edukacji