Pracujesz na umowie śmieciowej? Możemy pomóc!
Do Związku Syndykalistów Polski wstąpiło kilku pracowników, którzy byli zatrudnieni w centrum dystrybucyjnym Amazona w Sadach pod Poznaniem. Pracowali za pośrednictwem agencji pracy tymczasowej Manpower. Jak nam mówią, agencja spóźnia się już od listopada z wypłatą. Według doniesień pracowników, agencja zalega im duże kwoty i ciągle przekłada termin wypłaty.
Ponieważ wiemy, że nie są to odosobnione przypadki, ZSP zbiera informacje o pracownikach Amazon i agencji Manpower, w celu podjęcia działań przeciwko zgłaszanym nam nadużyciom. Wszelkie informacje prosimy wysyłać na adres: info@zsp.net.pl
Dziś w sądzie w Bydgoszczy zakończył się proces o wypłatę za nadgodziny z powództwa członkini ZSP, Magdy Psikus. Pozwanym była sieć supermarketów Dino. W wyniku procesu, Dino będzie musiało zapłacić jej wynagrodzenie za pracę w godzinach nadliczbowych za okres październik 2012 r. - lipiec 2013 r.
Godnym uwagi jest to, że kwota, którą zapłaci Dino jest wyższa, niż kwota podana początkowo w powództwie. Łącznie, Dino zapłaci Magdzie około 2,5 tys. zł. Część tej kwoty została już wypłacona dobrowolnie w trakcie trwania procesu (był to też wynik licznych zgłoszeń ZSP do Państwowej Inspekcji Pracy, która nakazała wypłatę wynagrodzeń Magdzie i wielu innym pracownikom).
Na początku roku, pracodawca dokonał kilkunastu wypłat byłym pracownikom Dino w Barcinie na kwotę około 2 tys. zł. Byli pracownicy marketów w Kujawsko-Pomorskim i Opolskim otrzymali w ubiegłych miesiącach łącznie około 2 tys. zł. Jak widać, pracownicy mogą walczyć o uznanie pełnej kwoty, która jest dużo wyższa niż to, co zostało wypłacone dobrowolnie przez Dino.
Kampania prowadzona przeciw Dino przez Związek Syndykalistów Polski pokazała, że walka o swoje prawa zawsze popłaca. Jasne stało się również to, że żółte związki działające w markecie nie chronią interesów pracowników. ZSP stanowi dla nich skuteczną alternatywę.
O kolejnych sprawach o wypłatę za nadgodziny będziemy informować na bieżąco. Już dziś do ZSP zgłosiły się kolejne poszkodowane osoby.
Sprzątaczki i kuchenkowe ze szpitala wojewódzkiego w Bełchatowie osiągnęły przełomowe zwycięstwo i odzyskały długoterminowe umowy o pracę. Ponad sto osób otrzymało umowy o pracę na okres 2 lat, czyli na okres trwania kontraktu szpitala z zewnętrzną firmą Delfa. Spośród tej liczby, 43 pracownic należy do Związku Syndykalistów Polski - sekcja Pracowników Ziemi Łódzkiej. Grupa kobiet, która założyła sekcję ZSP wywalczyła wcześniej po wielomiesięcznych protestach zatrudnienie przez zewnętrzną firmę, które weszła jako nowy podmiot na teren szpitala. Kobiety odmówiły zatrudnienia się na umowach śmieciowych i od początku domagały się umów o pracę. Dzięki akcji strajkowej wreszcie osiągnęły swój cel.
Walka pracownic Szpitala Wojewódzkiego w Bełchatowie rozpoczeła się pod koniec kwietnia. Pracownice zostały pozbawione pracy w wyniku wątpliwych działań firm "Naprzód" i "Dozorbud" które wadliwie przekazały umowy o pracę w ramach umowy na podwykonawstwo ze szpitalem. W wyniku zamieszania przez wiele miesięcy nie wiadomo było kto jest pracodawcą kobiet. Zamiast nich, zatrudniono inne pracownice na umowach śmieciowych. Od tego czasu, kobiety przeprowadziły wiele protestów, domagając się przywrócenia na normalnych umowach o pracę. Pracownice przyłączyły się do Związku Syndykalistów Polski i zorganizowaliśmy demonstracje w Łodzi pod Urzędem Marszałkowskim, oraz siedzibą spółdzielni "Naprzód". Następnie demonstracje ZSP odbyły się także w Warszawie, pod Ministerstwem Zdrowia, Ministerstwem Pracy oraz pod Sejmem. Wysłano też setki petycji, faksów i maili z kraju i zagranicy. Akcję solidarnościową zorganizowała także sekcja Międzynarodowego Stowarzyszenia Pracowników - Priama Akcia - pod ambasadą polską w Bratysławie.
Pracownice były od początku do końca solidarne i to jest kluczem do ich zwycięstwa. W lipcu sprzątaczki i kuchenkowe rozpoczęły ponownie pracę w szpitalu. Zostały przyjęte przez nowego podwykonawcę, firmę Delfa z Warszawy na umowach o pracę. Jednak z powodu niejasności z przetargiem nie wiadomo było czy firma utrzyma się w szpitalu i czy umowy zostaną przedłużone z końcem listopada. W dniu 3 listopada b.r. pracownice w liczbie około 130 osób odmówiły przystąpienia do pracy. Powodem były rażące naruszenia ze strony pracodawcy, w tym zmuszanie do pracy w wymiarze nawet 200 godzin miesięcznie pracownic z orzeczeniem o niepełnosprawności, niedostateczna ilość zatrudnionego personelu sprzątającego, co uniemożliwiało praktycznie utrzymywanie higienicznych standardów w szpitalu. Czarę goryczy przelało zwalnianie przez nową firmę członkiń związku.
Strajk całkowicie sparaliżował szpital. Trwał 13 godzin i zakończył się podpisaniem żądań pracownic przez pracodawcę. Jednym z warunków było nie wyciąganie konsekwencji dyscyplinarnych wobec biorących udział w strajku. W ciągu ostatnich dni, pracodawca podpisał z pracownicami umowy o pracę na okres 2 lat.
W październiku b.r., Państwowa Inspekcja Pracy w Poznaniu zakończyła swój raport na temat kontroli warunków pracy w marketach Dino Polska SA. Kontrola została przeprowadzona na wniosek związkowców ze Związku Syndykalistów Polski, w związku z bierną i ugodową postawą zakładówki "Solidarności".
Poznański PIP przeprowadził kontrole w marketach w Lądku Zdroju, Nowej Rudzie, Złotym Stoku, oraz Witkowie. W trakcie kontroli potwierdziły się zarzuty ZSP dotyczące m.in. braku wypłaty wszystkim pracownikom dodatku do wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych, dokonywania bezpodstawnych potrąceń z wynagrodzenia, oraz braku wypłaty pracownikom premii pomimo faktu jej naliczenia.
PIP dopatrzyła się ponadto, iż pracodawca nie zawsze udzielał pracownikom urlopu wypoczynkowego, którego co najmniej jedna część trwałaby nie mniej niż 14 dni kalendarzowych. Wśród innych wykroczeń wykryto nieterminowe przeprowadzanie szkoleń BHP, brak wydania pracownikom imiennych zezwoleń do obsługi wózków, nie wykazywanie na listach obecności faktycznych dni pracy pracowników.
Inspekcja potwierdziła również inne zgłaszane przez ZSP problemy, m.in. związane z nieotrzymywaniem przez pracowników innego dnia wolnego od pracy w zamian za pracę w dniu wolnym, oraz zatrudnianiem pracowników dwukrotnie w tej samej dobie roboczej w równoważnym czasie pracy. Pracodawca też nie zawsze potwierdzał pracownikom na piśmie ustalenia co do rodzaju umowy, oraz jej warunków w dniu rozpoczęcia pracy.
Państwowa Inspekcja Pracy wydała pracodawcy nakaz usunięcia wykrytych nieprawidłowości.
Prawie rok temu, Związek Syndykalistów Polski zorganizował wraz Sierpniem 80 okupację biura agencji ochrony Impuls. Powodem akcji było notoryczne niewypłacanie pracownikom należnych im wynagrodzeń. W wyniku akcji, agencja wypłaciła na miejscu protestującym pracownikom łącznie ponad 12 tys. zł zaległych wynagrodzeń. Policja wezwana przez agencję okazała zrozumienie dla protestu i nie próbowała nawet usuwać blokujących, a zamiast tego mediowała w sporze. Dzięki dotychczasowym kampaniom ZSP, pracownicy Impulsu odzyskali już około 50 tys. zaległych wynagrodzeń, udowadniając tym samym skuteczność akcji bezpośrednich.
Więcej na temat działań ZSP przeciw agencji Impuls
Czasami jednak udział w podobnych akcjach wiąże się z represjami. Jeden z działaczy ZSP uczestniczący w akcji został oskarżony przez prokuraturę o wtargnięcie do lokalu i odmowę opuszczenia go na wezwanie właściciela (art. 193 kk). Po trwającym niecały rok postępowaniu prokuratorskim, uznano znikomą szkodliwość czynu.
Prokurator uznał, iż: "nie budzi wątpliwości iż działania osób organizujących pikietę, której towarzyszyło wtargnięcie do pomieszczeń biura miało na celu ochronę słusznych praw pracowniczych byłych pracowników, którym nie udało się w drodze dotychczas podejmowanych działań dojść swoich roszczeń. Dla oceny stopnia społecznej szkodliwości czynu istotna pozostaje okoliczność dotycząca motywacji podejrzanego oraz tożsamej motywacji pozostałych osób pikietujących. W świetle poczynionych ustaleń nie budzą wątpliwości intencje pikietujących którym przecież towarzyszyli również byli pracownicy dochodzący swoich praw."
Poniżej przytaczamy pełną treść uzasadnienia umorzenia prokuratorskiego.
Związek Syndykalistów Polski - Sekcja Wielobranżowa Warszawa przygotowuje skargę kasacyjną w zakresie ochrony stosunku pracy przedstawiciela organizacji związkowej. Skarga jest możliwa w związku z wyczerpaniem dwóch instancji procesowych w pozwie Magdy Psikus, działaczki związkowej ZSP której sieć supermarketów Dino nie przedłużyła umowy o pracę w czasie trwania jej kadencji jako przedstawicielki związków zawodowych. Sprawa w II instancji zakończyła się w zeszłym tygodniu przed Sądem Okręgowym w Bydgoszczy.
Zgodnie z art. 32 Ustawy o związkach zawodowych, pracodawca bez zgody zarządu zakładowej organizacji związkowej nie może wypowiedzieć ani rozwiązać stosunku pracy z imiennie wskazanym uchwałą zarządu jego członkiem lub z innym pracownikiem będącym członkiem danej zakładowej organizacji związkowej, upoważnionym do reprezentowania tej organizacji wobec pracodawcy.
Problem polega na tym, iż przeważające obecnie orzecznictwo Sądu Najwyższego nie uważa "rozwiązania umowy o pracę z upływem czasu na jaki była zawarta" za "rozwiązanie stosunku pracy". Oznacza to w praktyce, iż art. 32 nie obejmuje automatycznie swoją ochroną pracowników zatrudnionych na umowach czasowych przez cały czas określony uchwałą zarządu organizacji związkowej - wbrew intencji ustawodawcy. Taka sytuacja może wystąpić, jeśli umowa o pracę na czas określony wygasa wcześniej niż koniec kadencji. To oczywista luka w prawie, chętnie wykorzystywana przez pracodawców, by pozbyć się przedstawicieli związków. Jedyne co pracodawca musi wtedy zrobić, to po prostu nie przedłużyć umowy o pracę po okresie na który była zawarta.
W związku z tym, iż Polska jest europejskim liderem w zakresie umów na czas określony, problem ma wymiar systemowy, a jego rozwiązanie jest niezwykle istotne. Dlatego też ZSP-ZW podjął się próby zmiany tej sytuacji prawnej na drodze skargi kasacyjnej i być może również skargi do Trybunału Konstytucyjnego.
Rankiem 3 listopada, sprzątaczki i kuchenkowe ze szpitala wojewódzkiego w Bełchatowie w liczbie około 130 osób odmówiły przystąpienia do pracy. Powodem były rażące naruszenia ze strony pracodawcy, w tym zmuszanie do pracy w wymiarze nawet 200 godzin miesięcznie pracownic z orzeczeniem o niepełnosprawności, niedostateczna ilość zatrudnionego personelu sprzątającego, co uniemożliwiało praktycznie utrzymywanie higienicznych standardów w szpitalu, oraz wymóg by pracownice prały swoje mundurki w domu (stanowi to zagrożenie rozprzestrzeniania materiału biologicznego poza szpital). W tej sytuacji, pracownice miały pełne prawo nie podjąć pracy.
Dodatkowo, szef firmy Delfa nie przedłużył umów około 30 osobom, które przebywały na zwolnieniu lekarskim, co w praktyce należy rozumieć tak, że zostały zwolnione za karę za to że były chore. Nie wiadomo jaką logiką kierował się dyrektor firmy Delfa wywierając presję na pracownice, by przychodziły chore do szpitala i zarażały pacjentów.
Głównym żądaniem protestu, który media natychmiast okrzyknęły strajkiem, było przywrócenie do pracy osób którym nie przedłużono umów, oraz zwiększenie zatrudnienia. Ponieważ w wyniku wstrzymania się od pracy szpital musiał wstrzymać wszystkie planowane operacje i na następny dzień groziła ewakuacja, natychmiast do negocjacji został wezwany prezes firmy Delfa z Warszawy. Negocjacje trwały wiele godzin. W końcu, prezes firmy podpisał porozumienie, w którym deklaruje, że przywróci do pracy osoby które były na zwolnieniu lekarskim, zwiększy zatrudnienie do 160 osób, oraz nie wyciągnie żadnych konsekwencji wobec biorących udział w proteście. Po podpisaniu porozumienia, pracownice wróciły do pracy.
Od czasu, gdy praca kuchenkowych i sprzątaczek została przekazana zewnętrznym firmom, firmy obsługujące szpital ciągle się zmieniają, tworząc atmosferę niepewności wśród pracowników. Tylko w zeszłym roku przez szpital przewinęły się 3 firmy sprzątające. Za każdym razem oznaczało to gorsze warunki pracy, zwolnienia i przejście ze stałego zatrudnienia na umowy śmieciowe. Związek ZSP Pracowników Ziemi Łódzkiej, będący sekcją Związku Syndykalistów Polski, postanowił walczyć o godne warunki pracy kuchenkowych i sprzątaczek w szpitalu. Dzięki temu, dwa miesiące temu, kilkadziesiąt osób należących do ZSP uzyskało umowy o pracę i zostało przywróconych do pracy w szpitalu.
Pracownice z sekcji ZSP Pracownicy Ziemi Łódzkiej pracujące w Szpitalu Wojewódzkim w Bełchatowie podejmują akcję protestacyjną w związku z rażącymi nadużyciami ze strony pracodawcy, firmy Delfa.
Firma Delfa nie spełniła oczekiwań pracownic bełchatowskiego Szpitala Wojewódzkiego. Zamiast zapewnić zatrudnienie na godnych warunkach, firma Delfa zmuszała sprzątaczki do pracy w godzinach nadliczbowych, nie wypłacając za to dodatkowego wynagrodzenia i przekraczając normy dozwolone dla osób niepełnosprawnych (pracujemy nawet 200 godzin miesięcznie, gdy ustawowo dozwolone jest 140). Choć firma korzysta z dofinansowania za zatrudnianie osób niepełnosprawnych, pracownice nie mają zapewnionych rehabilitacji, zwrotów za dojazd do pracy, przedmioty ortopedyczne, okulary itp. Czarę goryczy przelał fakt, że osobom na zwolnieniach chorobowych nie przedłużono umów o pracę, tak jakby choroba stanowiła ich przewinienie. Skutkiem tego, że pozostałe pracownice mają wykonywać pracę za zwolnione pracownice, co nie jest fizycznie wykonalne, powstało w szpitalu zagrożenie epidemiologiczne.
Zachęcamy do skorzystania ze strony z której można wysyłać petycje: http://soli.zsp.net.pl/protest-letter/emailpage/
Poniżej, więcej informacji o proteście.
W ciągu ostatniego miesiąca, członkowie ZSP uczestniczyli w różnych międzynarodowych wydarzeniach razem z kolegami z innych związków anarchosyndykalistycznych.
W pierwszy weekend listopada, delegacja ZSP pojechała na Słowację, na konferencję zorganizowaną przez naszych kolegów z organizacji Priama Akcia. W konferencji uczestniczyli członkowie Priama Akcia, Solidarity Federation z Wielkiej Brytanii, Sieci Solidarności Most z Czech, oraz Wiedeńskiego Syndykatu Pracowników. W pierwszym dniu, w starym kinie prezentowano działalność tych organizacji. Odbyła się też prezentacja o akcjach ZSP, z filmami z różnych demonstracji i protestów. Drugi dzień konferencji był tylko dla aktywistów tych organizacji. Omówiono różne kwestie organizacyjne i dyskutowano jak ulepszyć wewnętrzne funkcjonowanie. Także dyskutowano o kontynuacji spotkań anarchosyndykalistycznych w Europie Centralnej.
Po kolejnej rozprawie przeciwko Citibanku z zeznań Anny P. (świadka powołanego przez bank) można było się dowiedzieć, że Mikołaj M, jako przełożony Dawida, przekroczył swoje uprawnienia managerskie w podejmowaniu decyzji. Wynikałoby z tego, że żaden z byłych przełożonych Mikołaja M. nie miał pojęcia lub nie przyznaje się, że wydawał mu polecenia, które miały dyskryminować osobę Dawida. Jaka jest strategia banku? Czy całą winą zostanie obarczony Mikołaj M.?
Po ukazaniu się reportażu "Pracownicy Citibanku z Warszawy pozwali bank o mobbing i dyskryminację" napisał do nas pracownik, który opowiedział nam wstrząsającą historię samobójstwa pracownika Citibanku z początku 2014 r. Opisał jak bank usilnie stara się to ukrywać i zakazuje jakichkolwiek rozmów na ten temat. Już dziś pytamy się, co się dzieje w tym banku, że dochodzi tam do takich tragedii?
Citibank jest obecny w około 160 krajach świata. W związku z brakiem reakcji ze strony kierownictwa banku, wkrótce należy się spodziewać międzynarodowego protestu przed głównymi siedzibami tego banku na świecie.
Jeżeli jesteś lub byłeś/aś pracownikiem Citibanku i doznałeś/aś złego traktowania napisz do nas, gwarantujemy pełną anonimowość: info@zsp.net.pl
Bądźmy solidarni! Razem będziemy silniejsi!