Pracujesz na umowie śmieciowej? Możemy pomóc!

Aktualności
Tagged:  •  
Image: 
kasa_clipped_rev_1.png

Walka byłych pracownic sieci marketów Dino o wypłacanie zaległych wynagrodzeń za nadgodziny i godziny nocne trwa już dość długo. Na początku roku, pracodawca dokonał kilkunastu wypłat byłym pracownikom Dino w Barcinie na kwotę około 2 tys. zł. Dino twierdziło wówczas, że zaspokoiło w całości żądania pracowników. Pracownicy byli jednak innego zdania i wnieśli pozwy o zapłatę zaległych wynagrodzeń. Związek Syndykalistów Polski sfinansował pomoc prawną dla jednej z pracownic, która jest członkiem naszego związku. Jej sprawa jest w toku i zbliża się kolejny termin sądowy. Systematycznie wysyłaliśmy również doniesienia o wszystkich nieprawidłowościach do terenowych oddziałów Państwowej Inspekcji Pracy w całym kraju w oparciu o spływające do nas informacje.

Na początku lipca sieć Dino zaczęła wypłacać kolejne zaległe wynagrodzenia za nadgodziny - zapewne w obawie przed dalszymi konekwencjami kontroli i spraw sądowych. Byli pracownicy marketów w Kujawsko-Pomorskim i Opolskim otrzymali w tym miesiącu łącznie około 2 tys. zł. To pokazuje, że upominanie się o należne nam pieniądze ma sens. Jeśli masz problem z zaległymi wypłatami z Dino, zgłoś się do Związku Syndykalistów Polski! Działaj z nami w obronie praw pracowników!

Niezależnie od tego, trwają postępowania sprawdzające przeciw Dino związane z nieprawidłowo przeprowadzonymi i fikcyjnymi szkoleniami BHP, w czasie których pracownicy faktycznie musieli normalnie pracować przy obsłudze sklepów.

Pisaliśmy wcześniej o walce pracownic poszkodowanych przez firmę Fortex Finance, która prowadziła m.in. sklep z artykułami erotycznymi w Warszawie. W wyniku działań podjętych przez Związek Syndykalistów Polski, w tym publikacji i innych form nacisku, nieuczciwy pracodawca wypłacił pracownicom większość zaległego wynagrodzenia. Jedna pracownica otrzymała wynagrodzenie za cały okres pracy, a drugiej zapłacono prawie całe wynagrodzenie (brakuje jeszcze 177zł).

Pracodawca Wojciech Góra twierdzi, iż nie jest odpowiedzialny za Fortex Finance, gdyż została przepisana na jego wspólniczkę Mirelę Górę. Z punktu widzenia ZSP, nie ma to najmniejszego znaczenia. Oboje wspólnicy działają razem i muszą wypłacić całość zaległych wynagrodzeń.

Image: 
wawa-demo.jpg

W dniu 3 lipca, Związek Syndykalistów Polski zorganizował w Warszawie demonstrację w sprawie szpitala w Bełchatowie. Około 50 pracownic szpitala przyjechało specjalnie wynajętym autobusem, domagając się rozwiązania swojej coraz bardziej dramatycznej sytuacji. Ich protest na terenie szpitala trwa już ponad dwa miesiące. 60 kobiet znalazło się nagle bez źródła utrzymania, po tym jak dyrekcja szpitala zmieniła podwykonawcę. Pracownice miały zostać przekazane przez Spółdzielnię "Naprzód" - swojego dotychczasowego pracodawcę, firmie DOZORBUD, która jednak nie uznała ich za swoje pracownice.

Kobiety pracowały przez wiele lat jako sprzątaczki i kuchenkowe w tym szpitalu. Gdy dyrekcja zaczęła stosować zlecanie prac podwykonawcom, zrezygnowano z bezpośredniego zatrudniania. Skutkiem tego, warunki pracy uległy pogorszeniu. Podwykonawcy zignorowali przepisy dotyczące przekazywania pracowników - pozostawiając pracownice na przysłowiowym lodzie. Są one obecnie bez ubezpieczenia i bez źródeł dochodów.

W dniu 16 czerwca doszło do spotkania delegacji protestujących pracownic z przedstawicielami władz samorządowych, Państwowej Inspekcji Pracy i dyrekcji szpitala. Pani V-ce Marszałek Województwa Łódzkiego – Dorota Ryl, zadeklarowała, że zostaną uruchomione dodatkowe środki finansowe dla poszkodowanych i z jej inicjatywy sprawą zajmie się Ministerstwo Pracy i Pomocy Społecznej. Nic jednak nie zostało zrobione.

Tagged:  •  

Zwracamy się do Walnego Zebrania Delegatów „Solidarności” regionu Wielkopolska na drodze listu otwartego, gdyż wszelkie poprzednie próby zasygnalizowania niesprawiedliwego i nie licującego z godnością związkowców zachowania wobec jednej z Waszych koleżanek nie spotkały się z żadnym odzewem.

Wielu z Was zapewne jest znana sprawa Magdaleny z Barcina, która była współzałożycielką komisji NSZZ „Solidarność” w miejscowym markecie Dino. Jak wielu innych związkowców spotkała się ona z dyskryminacją i represją ze strony pracodawcy. Z dniem 1 stycznia b.r. Dino wyrzuciło ją z pracy w czasie trwania jej kadencji jako wiceprzewodniczącej Związku. W takiej sytuacji, Magda miała pełne prawo spodziewać się wsparcia ze strony „Solidarności”.

Jak wyglądała w rzeczywistości pomoc „Solidarności”? Przewodniczący Regionu Wielkopolska odmówił negocjowania w sprawie przywrócenia Magdy do pracy. Odmówił także pomocy w zakresie składania pozwu o przywrócenie do pracy. Zaoferowana pomoc finansowa była uzależniona od warunku zachowania milczenia i powstrzymania się od działań skierowanych przeciwko Dino. Przewodniczący Regionu zachowywał się tak, jakby jego zadaniem była obrona pracodawcy z Dino, a nie obrona pracowników.

W bełchatowskim szpitalu 16 czerwca doszło do spotkania delegacji protestujących pracownic z przedstawicielami władz samorządowych, Państwowej Inspekcji Pracy i dyrekcji szpitala. W spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele Związku Syndykalistów Polski – Pracowników Służby Zdrowia. Była też obecna Pani Alina Karbownik – prawnik z ramienia Prezydenta Miasta Bełchatów - Marka Chrzanowskiego, która została oddelegowana do dyspozycji pracowników.

Spotkanie do którego doszło było skutkiem wcześniejszych akcji protestacyjnych. Wtedy też Pani V-ce Marszałek – Dorota Ryl, zadeklarowała zorganizowanie spotkania. Mimo wcześniejszych zapewnień z jej strony, na spotkaniu nie pojawił się przedstawiciel Spółdzielni „Naprzód”. Kategorycznie nie zgodziła się też na rejestrację dźwiękową obrad.

Podczas spotkania Pani V-ce Marszałek zadeklarowała, że w najbliższych dniach zostaną uruchomione dodatkowe środki finansowe dla poszkodowanych i z jej inicjatywy sprawą zajmie się Ministerstwo Pracy i Pomocy Społecznej.

Image: 
action-zsp-lodz.jpg

W poniedziałek, Związek Syndykalistów Polski, wraz z pracownicami bełchatowskiego szpitala wojewódzkiego, zorganizował w Łodzi dwie akcje bezpośrednie. Protest pracownic szpitala trwa już drugi miesiąc. 60 kobiet znalazło się nagle bez źródła utrzymania, po tym jak dyrekcja szpitala zmieniła podwykonawcę. Pracownice miały zostać przekazane przez Spółdzielnię "Naprzód" - swojego dotychczasowego pracodawcę, firmie DOZORBUD, która jednak nie uznała ich za swoje pracownice. Pracownice są obecnie bez ubezpieczenia i bez źródeł dochodów. W sytuacji, gdy ani dyrekcja szpitala, ani "Naprzód" ani DOZORBUD nie poczuwają się do odpowiedzialności za pracownice, konieczne było podjęcie bardziej zdecydowanych działań.

Pierwsza z akcji bezpośrednich miała miejsce w Urzędzie Marszałkowskim. Urząd Marszałkowski jest organem nadzorującym wobec szpitala wojewódzkiego w Bełchatowie i właśnie tam pracownice domagały się uznania swoich praw. Ponieważ nikt z urzędu nie zainteresował się sprawą, pracownice postanowiły wtargnąć do niego siłą. Pomimo oporu ochrony budynku, kilkadziesiąt protestujących wdarło się do budynku, pokonało 9 pięter i stanęło pod biurem Marszałka Województwa domagając się spotkania z nim. Pod presją protestujących, urzędnicy musieli zaprowadzić wszystkich do sali konferencyjnej. Na spotkanie stawiła się jednak tylko wicemarszałek. Podczas spotkania z nią, które było nagrywane przez TVP, przekazano pismo z postulatami pracownic - m.in. zagwarantowanie, że w przetargu na obsługę szpitala w Bełchatowie będzie zagwarantowana klauzula zatrudnienia dotychczasowych pracownic spółdzielni "Naprzód". Wicemarszałek przyjęła pismo z postulatami i obiecała zorganizować w ciągu tygodnia spotkanie władz szpitala, pracownic oraz firm "Naprzód" i DOZORBUD. Po rozmowie z wicemarszałek, pracownice przemaszerowały ul. Piotrkowską do autokaru, który je zawiózł na kolejne miejsce akcji.

Image: 
belchatow-foto.jpg

W dniu 24 maja, pracownice szpitala wojewódzkiego w Bełchatowie po raz kolejny protestowały w obronie swoich miejsc pracy. Ich protest trwa już ponad dwa tygodnie. 60 kobiet znalazło się nagle bez źródła utrzymania, po tym jak dyrekcja szpitala zmieniła podwykonawcę. Pracownice miały zostać przekazane przez Spółdzielnię "Naprzód" - swojego dotychczasowego pracodawcę, firmie DOZORBUD, która jednak nie uznała ich za swoje pracownice. Z powodu uchybień formalnych podczas przekazania miejsc pracy, prawdopodobne jest że pod względem prawnym pracodawcą jest nadal Spółdzielnia "Naprzód".

Kobiety pracowały przez wiele lat jako sprzątaczki i kuchenkowe w tym szpitalu. Gdy dyrekcja zaczęła stosować zlecanie prac podwykonawcom, zrezygnowano z bezpośredniego zatrudniania przez szpital. Skutkiem tego, miejsca pracy stały się bardziej niepewne, a warunki pracy uległy pogorszeniu. Podwykonawcy zignorowali przepisy dotyczące przekazywania pracowników - pozostawiając pracownice na przysłowiowym lodzie. Pracownice są obecnie bez ubezpieczenia i bez źródeł dochodów.

Podczas sobotniego protestu, do którego dołączyli działacze Związku Syndykalistów Polski, zaprezentowano przez megafon sytuację pracownic i rozdano ulotki dotyczące ich sprawy, po czym protestujący przeszli pod oddziałami szpitala. Skandowano "Pracodawcy to tchórze", "Chcemy pracować a nie wegetować". Po demonstracji odbyło się zebranie wszystkich zainteresowanych, podczas którego przeprowadzono głosowanie nad dalszymi krokami i działaniami, w tym nadchodzącymi protestami.

Wiele związków głównego nurtu nie interesuje się losem pracowników outsourcingowych i agencyjnych, obawiając się trudności prawnych związanych z obroną tych pracowników. Prawdopodobnie dlatego również tym razem związki zawodowe głównego nurtu nie włączyły się w ten protest. Z drugiej strony Związek Syndykalistów Polski ma już spore doświadczenie w walce o prawa pracowników na umowach śmieciowych, których prawa nie są należycie chronione przez ustawy i sądy. Dlatego postanowiliśmy włączyć się w protest i dalsze działania zmierzające do wyegzekwowania praw pracownic szpitala.

Tagged:  •    •  

Wyzysk zaczyna się od złej polityki

Związek Syndykalistów Polski zwraca uwagę na sytuację pracowników agencji Impuls zatrudnionych w Teatrze Mazowsze i skrajny wyzysk pracowników w instytucjach publicznych.

W listopadzie 2013 r., Teatr Mazowsze w Otrębusach wybrał agencję Impuls w publicznym przetargu. Akcje Związku Syndykalistów Polski przeciwko agencji Impuls o niewypłacane wynagrodzenia trwały już od lipca 2013 r. Niecały tydzień po podpisaniu umowy przez Teatr, w TV Polsat pokazany był materiał o walce pracowników o zaległe wynagrodzenia. Wygląda jednak na to, że zarząd Teatru nie wykazał żadnej inicjatywy, by poszukać opinii na temat tej firmy zanim podpisał z nią umowę. Gdyby było inaczej, dyrekcja bez trudu znalazłaby dziesiątki artykułów, komentarzy, itd... z których jasno wynika, że agencja systematycznie zalega pracownikom wiele miesięcy wypłat, a wielu z nich nie otrzymuje w ogóle swojego ostatniego wynagrodzenia.

Impuls został zapewne wybrany z powodu niskiej ceny oferty. Wynosi ona mniej niż połowę kolejnej oferty. Czy pani Skomorowska i pan Izban, którzy byli odpowiedzialni za przetarg, nie uznali tego za coś podejrzanego?

Budżety instytucji publicznych są wciąż okrajane, co skutkuje tym, że są one zmuszone do zatrudniania pracowników przez podejrzane agencje, a pracownicy są zatrudniani na umowach śmieciowych, zamiast bezpośrednio przez pracodawcę użytkownika. W efekcie, pieniądze trafiają do kieszeni pośredników, a nie do pracowników. Widząc, jakie są ceny w przetargu, dla każdego powinno być jasne, że pracownicy będą otrzymywać o wiele poniżej stawki minimalnej. Nasze stanowisko jest takie, że publiczne przetargi powinny gwarantować wybór firmy zapewniającej pracownikom normalne umowy o pracę i wynagrodzenie przynajmniej równe pensji minimalnej (choć i to jest przecież zbyt mało, by godnie żyć).

Sytuacja pracowników Impulsu jest tragiczna. Ich oficjalna stawka godzinowa wynosi 3,5 zł. Pracownicy Teatru Mazowsze czekają na wynagrodzenia od 6 miesięcy – czyli niektórzy z nich nigdy nie otrzymali wynagrodzenia. To nie jest jedyny przypadek. Zaległości agencji Impuls wobec pracowników pozostają nadal w Teatrze Baj (Teatr wypowiedział umowę agencji Impuls, zachowując pracowników, ale ostatnie pensje nie zostały wypłacone), oraz w szpitalu psychiatrycznym w Tworkach.

Ta sytuacja jest skandaliczna. Dziesiątki pracowników próbowało uzyskać pomoc z Państwowej Inspekcji Pracy, czy nawet z prokuratury, jednak państwowe instytucje ignorują ich problem. Państwowa Inspekcja Pracy nie podjęła skutecznych działań, mimo skarg od więcej niż jednego związku. A instytucje opłacane z publicznego budżetu nadal korzystają z nieuczciwego podwykonawcy oszukującego pracowników.

Ten problem wynika ze złej polityki i próby oszczędzania pieniędzy kosztem wielu kategorii pracowników, przez co wpędza się ich w ubóstwo i niepewność co do jutra. Beneficjentami procederu są urzędnicy otrzymujący premie i sute wynagrodzenia, oraz właściciele nieuczciwych firm. Ta chora sytuacja musi się zakończyć. Ci, którzy są odpowiedzialni za wybór podwykonawcy w Teatrze Mazowsze powinni natychmiast zareagować na sytuację i pomóc pracującym u nich pracownikom.

Agencja Impuls pozostaje źródłem nędzy dla wielu, którzy jej zaufali. Ci pracownicy pozostają bez pieniędzy na czynsz i podstawowe potrzeby. Przyczyną jest skrajne niedbalstwo instytucji publicznych i ich obojętność na los pracowników.

Tagged:  •  
Image: 
dino-dopiewo.jpg

W sobotę 10 maja w Dopiewie pod Poznaniem odbyły się dwie pikiety pod marketami Dino zorganizowane przez Związek Syndykalistów Polski. W okolicy godziny 13 klienci sieci byli informowani o niezgodnych z prawem pracy praktykach marketu, co ma potwierdzenie w kontrolach dokonanych przez Państwową Inspekcję Pracy. W pikiecie uczestniczyły również zwolnione pracownice marketu w Dopiewie, oraz członkowie Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej z Poznania.

Pikiety odbyły się w kontekście już rozpoczętych spraw sądowych o wypłatę nadgodzin i o przywrócenie do pracy. Kolejne sprawy o wypłatę zaległych wynagrodzeń za nadgodziny są w przygotowaniu. Protestujący domagali się przywrócenia do pracy zwolnionych pracownic, wypłaty zaległych wynagrodzeń, oraz przestrzegania zasad BHP przez kierownictwo sieci handlowej.

Przed pikietą w Dopiewie, udaliśmy się również pod siedzibę Regionu Wielkopolskiego NSZZ "Solidarność", który odmówił walki o przywrócenie do pracy jednej z pracownic (choć była członkiem tego związku), oraz próbował nakłonić ją do milczenia i porzucenia walki. Pod siedzibą "Solidarności" na ul. Metalowej skandowano "Bez kompromisów!".

Dotychczasowym efektem kampanii jest częściowe wyrównanie wynagrodzeń za nadgodziny, które zostało wypłacone pracownikom. Nie pokrywa to jednak całości zaległych wypłat.

Tagged:  •  
Image: 
magdanasprawie.jpg

W dniu 7 maja w Sądzie Rejonowym w Bydgoszczy odbyła się pierwsza sprawa Magdy Psikus przeciwko Firmie Dino Polska S.A. Sprawa dotyczyła wypłaty wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych. Na sali stawili się przedstawiciele firmy oraz Magda z adwokatem. Byli też obecni obserwatorzy z ZSP. Propozycja ugody ze strony pracodawcy nie została zaakceptowana przez Magdę, w związku z czym przeprowadzono przewód sądowy.

Sąd przesłuchał świadka oraz zobowiązał Firmę Dino Polska S.A. do dostarczenia brakujących dokumentów w ciągu 14 dni. Kolejna rozprawa odbędzie się w dniu 27 sierpnia. Na rozprawę zostaną powołani kolejni świadkowie. Na rozprawie w dniu dzisiejszym nie zjawił się żaden Przedstawiciel NSZZ Solidarność Regionu Wielkopolska z Poznania pomimo wcześniejszych zapewnień o udzieleniu pomocy prawnej w Sądzie Pracy. Adwokat został sfinansowany ze zbiórki pieniędzy i funduszy Związku Syndykalistów Polski.

Subskrybuj zawartość