Pracujesz na umowie śmieciowej? Możemy pomóc!
Promocja marki
W tekście autoprezentacji na stronie internetowej Grupy JMP, jako motto przywołane są słowa Mary Lou Cook:
"Kreatywność to wymyślanie, eksperymentowanie, wzrastanie, ryzykowanie, łamanie zasad, popełnianie błędów i dobra zabawa."
W zdaniu tym odnajdujemy wiele wskazówek, które chyba stały się dla niejednej „Januszowej biznesu” wyrocznią. „Łamanie zasad” wydaje się być najbardziej trafnym. Całość przytoczonego cytatu może posiadać głębsze znaczenie - usprawiedliwiające łamanie praw pracowniczych. Odpowiedzią na motto Grupy JMP, niechaj będą słowa pana Jakuba, dzięki któremu klatka schodowa mojego bloku jest czysta:
"Kto nie płaci za pracę ten jest zwykły złodziej"
W przeciwieństwie do autorki cytowanego motta, my posiadamy zasady! To zwykła ludzka uczciwość i poszanowanie praw pracowniczych. Mając to na uwadze, przeprowadziliśmy wywiad środowiskowy wśród sąsiadów obecnego i byłego biura Grupy JMP, co zaowocowało drobną społeczną inicjatywą - rozkolportowaniem kilkuset ulotek z ostrzeżeniem przed naszą „Januszową biznesu”. Ulotki pojawiły się w Krakowie zarówno w okolicach ul. Bartla, jak i ul. Łowieckiej.
Andrzej Finster
Państwowa Inspekcja Pracy potwierdziła najważniejsze zarzuty postawione sieci POLOmarket przez pracowników zrzeszonych w Związku Syndykalistów Polski. Chodzi o pracę w dni wolne, nieprawidłowości w dokumentacji, brak przerw w pracy, oraz nieprzestrzeganie przepisów BHP i odpowiedniego wyposażenia na stanowiskach pracy.
Na wstępie należy dodać, że wiele z opisanych nieprawidłowości jest trudnych do udowodnienia. Często jest to słowo poszkodowanych pracowników przeciwko słowu pracodawcy, czy kierownika sklepu. Jeżeli Inspektor Pracy w trakcie kontroli zobaczy pracownika dźwigającego ciężar ponad normę, musi najpierw dowiedzieć się, czy wykonuje on polecenie pracodawcy. Pracodawca oczywiście w takiej sytuacji zaprzeczy, a po odejściu Inspektora zgani pracownika, za to że zbyt wolno rozkłada towar na półkach. Warto dodać, że często, dostawy towaru odbierane są w godzinach, gdy sklep nie jest otwarty dla klientów, co daje duże pole do popisu dla pracodawców stosujących mobbing.
Trudno też udowodnić nieprawidłowości w dokumentacji, która przechowuje tylko pracodawca. Konsekwencje zgubienia lub nieposiadania dokumentacji często są mniej dotkliwe dla nieuczciwego pracodawcy niż kary za podrabianie podpisów, czy fałszowanie dokumentacji.
Stwierdzenie rzecznika prasowego POLOmarketu, jakoby kontrole nie wykazały nieprawidłowości nie znajdują potwierdzenia w protokołach Inspekcji Pracy. Poniżej wymieniamy szereg nieprawidłowości do tej pory potwierdzonych przez Inspekcję Pracy w trakcie kontroli POLOmarketu.
Niepełnosprawny pracownik opowiada o tym, jak w POLOmarkecie doszło do łamania praw pracowniczych. M.in. chodzi o zmuszanie osób niepełnosprawnych do pracy w nadgodzinach, zmuszanie pracowników do fałszowania ewidencji czasu pracy oraz łamania przepisów sanitarnych.
Jestem byłym pracownikiem POLOmarket. W POLOMARKECIE przy ul. fordońskiej 410 w Bydgoszczy pracowałem od listopada 2015 do listopada 2016. Przez cały okres mojej pracy dochodziło do wielu nieprawidłowości i nadużyć oraz do przestępstw. Nadużycia te dotyczą nie tylko sklepu w którym pracowałem, ale również innych sklepów POLOmarket.
Niepełnoprawni zmuszeni do pracy w nadgodzinach musieli wpisywać nieprawdziwie godziny pracy
Jako osoba niepełnosprawna powinienem pracować po 7 godzin, niestety kierowniczka sklepu wraz z kierowniczką regionalną zataiły przed kadrami dokumenty o mojej niepełnosprawności i pracowałem po 8, 10 i więcej godzin. Zresztą nie tylko moich dokumentów o niepełnosprawności nie przesłano do kadr. Było tak też w przypadku jednej z moich koleżanek. Jej również nie przesłano dokumentów. Jak jej powiedziała kierowniczka, „nic z tego nie będziesz miała, może tylko 10 dni urlopu”, a ona jako kierowniczka „będzie miała problem z układaniem grafiku”.
Przedstawiciel ZSP razem z poszkodowaną – Panią Renatą, odwiedzili 3 lutego lokal Grupy JMP, biuro Magdaleny Majorczyk.
Pismo z żądaniem uregulowania zaległych zobowiązań finansowych złożono na ręce Joanny Frączek oraz osoby tytułującej się, jako „spec. od pablik relejszyn”. „Januszowa biznesu” - Magdalena M. była nieobecna. W piśmie poinformowaliśmy, że w przypadku nieuregulowania zaległego wynagrodzenia dla Pani Renaty, z dniem 10 lutego br. rozpoczniemy kampanię na rzecz wyegzekwowania praw poszkodowanej. Grupa JMP do dziś nie zapłaciła łącznie 6775 zł za wykonaną pracę.
Reklama dźwignią handlu!
Biuro „Januszowej biznesu” w Krakowie, przy ulicy ul. Prof. W.M.Bartla 19E/25 jest skromnie wyeksponowane. Nie posiada szyldu, tabliczki informacyjnej, ba! nawet numeru lokalu. Posiada za to kamerę. Bezpieczeństwo najważniejsze! Zapewne to głęboko przemyślana taktyka promocyjna „speca od pablik relejszyn”. W trakcie, gdy pojawiliśmy się w okolicy ów spec wielokrotnie wychodził z biura, rozglądał się wokół, nerwowo paląc papierosa za papierosem. Zapewne obawiał się potencjalnych rekrutantów i klientów.
W ostatnich tygodniach utworzona została grupa pracowników marketu POLOmarket w ZSP. Pracownicy mówią, że przez wiele miesięcy byli wykorzystywani przez swojego pracodawcę.
Pracownicy alarmują, że kierownictwo sklepu w którym pracowali podrabiało listę obecności i raporty kasowe, równocześnie zmuszając ich - jak się od nich dowiadujemy - do darmowej pracy w nadgodzinach. Aktualnie doniesienia pracowników bada prokuratura. Lista formułowanych zarzutów jest bardzo długa. Przytaczamy niektóre z tych, które były zawarte w doniesieniu do prokuratury w sprawie bydgoskiego i podbydgoskiego POLOmarketu. Zdaniem pracowników:
- pracodawca odmawiał przyjęcia zwolnienia lekarskiego, domagając się od pracowników wykorzystywania urlopu wypoczynkowego,
- pracodawca odmawiał pracownikom wykorzystania dwutygodniowego urlopu,
- pracodawca wymuszał na pracownikach mielenie i mrożenie w domu mięsa do sprzedaży,
- pracodawca domagał się kupowania przez pracowników towaru przeterminowanego, lub składania się na straty wynikające z utraty ważności towaru,
- pracodawca wymagał od pracowników by sprzedawali przeterminowane mięso,
- pracodawca wymagał od pracowników pracy na wysokościach, pomimo że nie posiadali zezwoleń na tego typu pracę,
- pracodawca wymagał od pracowników podpisywania niezgodnych z prawdą raportów kasowych,
- pracodawca zabraniał wpisywania nadgodzin na listę obecności i wymagał darmowej pracy w nadgodzinach,
- pracodawca oskarżał pracowników o kradzież, nie przedstawiając żadnych dowodów, równocześnie odmawiając wglądu w zapis z monitoringu,
- pracodawca stosował system kar, tak absurdalny, że udzielał nagan pracownikom także w dniach wolnych od pracy,
- pracodawca zwracał się do pracowników w sposób wulgarny, obraźliwy, używając takich zwrotów jak „jesteś głupia i zacofana w rozwoju”,
- pracodawca groził zwolnieniem dyscyplinarnym, każdemu kto by chciał ujawnić jego nieuczciwe praktyki,
- pracodawca świadomie nie przestrzegał zasad BHP, ograniczając dostęp do środków czystości, oraz sprawnych i bezpiecznych maszyn w dziale mięsnym.
O dalszym przebiegu sprawy będziemy informować.
(fot. Magda Psikus)
źródło: http://www.siemysli.info.ke/pracownicy-polomarket-opisuja-naduzycia/
W niedzielę 29 stycznia, byłe pracownice Miau Cafe oraz członkowie ZSP udali się do kawiarni, by porozmawiać z właścicielką o możliwości zakończenia konfliktu. Zamiast z nami rozmawiać, właścicielka domaga się za pośrednictwem prawnika przeprosin oraz zapłaty 10 tysięcy złotych.
To jasne, że takie podejście tylko pogorszy jej sytuację.
Działamy w interesie publicznym, walcząc o prawa pracowników, szczególnie tych, którzy są w najbardziej niekorzystnej sytuacji. Nigdy nie pozostaniemy bierni, gdy wiemy, że złamano podstawowe prawa pracowników. Taka sytuacja miała miejsce w Miau Cafe, gdzie byłe pracownice nie otrzymały umów, nie dokonano za nie wpłat do ZUSu i doszło do wielu innych uchybień.
Zamiast przeprosić pracownice za zaistniałą sytuację, właścicielka stwierdziła na Facebooku, że umowy rzekomo istniały i sugerowała, że wina jest po stronie pracownic. Podczas pierwszej pikiety, próbowała wyrwać mikrofon jednemu z protestujących, a później jej znajomi próbowali straszyć pobiciem osoby odchodzące z demonstracji.
Zwróciliśmy się z prośbą o rozwiązanie konfliktu tydzień później, ale właścicielka nie chciała z nami rozmawiać. Zamiast niej pod kawiarnią spotkaliśmy 4 policjantów oraz 2 żandarmów. Następnego dnia, otrzymaliśmy list od pełnomocnika właścicielki, w którym domaga się ona usunięcia artykułu na jej temat, publikacji przeprosin, oraz zapłaty 10 tys. złotych.
W związku z tym widać jasno, że właścicielce nie zależy na rozwiązaniu problemu, tylko na zastraszaniu i próbie uciszenia krytyki jej działań.
Z powodu brak chęci rozwiązania konfliktu, będziemy organizować cykliczne pikiety pod Miau Cafe. Protesty będą też trwać w razie, gdyby właścicielka postanowiła pozwać kogoś z protestujących.
Nie ma naszej zgody na prekaryjne warunki pracy i łamanie praw pracowniczych!
Przypuszczamy, że inne organizacje, które wypowiadały się w tej sprawie również mogły otrzymać listy od prawnika właścicielki. Powinniśmy wszyscy pokazać, że jesteśmy solidarni i nie zamierzamy odpuścić tej sprawy.
Zapraszamy wszystkich na kolejną pikietę, której termin zostanie ogłoszony w najbliższym czasie.
Związek Syndykalistów Polski (Związek Wielobranżowy - Warszawa) pragnie odpowiedzieć na komentarze wypowiedziane na nasz temat m.in. przez etatowca z „Solidarności” w Polskim Radiu. Nazywa on syndykalistów „związkiem o niepokojącej proweniencji” i sugeruje, że nasze działania narażają innych związkowców na niekorzystne wyroki sądowe. W związku z tym, chcieliśmy oświadczyć, co następuje:
Wielu związkowców w Polsce spotykają represje ze strony pracodawców za nagłaśnianie spraw o naruszenie praw pracowniczych. Wśród nich są też związkowcy z Solidarności. Wiemy, że „S” nie zawsze broni swoich członków przed represjami i czasami odcina się od nich lub stara się załatwić sprawę „po cichu” kosztem pracowników, dogadując się za ich plecami z pracodawcą. Opisywaliśmy takie sytuacje wielokrotnie.
Wobec ZSP nie zapadł żaden prawomocny wyrok, mimo że kilkukrotnie pracodawcy pozywali nas do sądu. Tak było na przykład w BRW Sofa, gdzie zwolniono związkowca, który nagłośnił naruszenia prawa pracy oraz zasad BHP. Broniliśmy tego pracownika, podczas gdy członkowie Solidarności zeznawali na korzyść pracodawcy, przeciw innym związkowcom. W sądzie wyszło na jaw, że skala problemów była nawet większa, niż opisywał to represjonowany związkowiec.
Etatowcy z Solidarności pewnie rozumieją słowo „solidarność” inaczej niż my, skoro w sytuacji, gdy my solidaryzujemy się z pracownikami Poczty Polskiej, władze „Solidarności” potrafią jedynie nas atakować, sugerując, że stanowimy zagrożenie dla innych związków. Chociaż pracodawcy próbują nas zastraszać, nie udaje im się to. Z drugiej strony, pracownicy dawno utracili wiarę w to, że „Solidarność” będzie ich wspierać, a za ten stan rzeczy „S” może winić tylko siebie.
Jesteśmy ciekawi czego tak naprawdę boją się Solidaruchy? Przecież mają pieniądze i prawników – jeśli ktoś ich pozwie do sądu, będą w stanie się bronić. Dlaczego największa organizacja związkowa boi się pracodawców w sytuacji, gdy my – mała organizacja związkowa - się ich nie obawiamy?
A może boją się, że kiedyś nie będą już w stanie stłumić buntu pocztowców? Ale to jest ich problem, bo ludzie już im nigdy nie zaufają. Jeśli największy związek w Polsce sądzi, że musi agitować przeciw nam, domyślamy się, czego się obawiają. Zamiast słuchać bzdur rozpowszechnianych przez „S”, lepiej się organizować poza jej strukturami.
Związek Syndykalistów Polski - Związek Wielobranżowy Warszawa
Magdalena Majorczyk znów nie płaci! Ostrzegamy przed "Januszową biznesu".
Czytając w internecie tekst „Magdalena Majorczyk: Odwaga, kreatywność i pokora”, trudno nie odnieść wrażenia, że jest to tekst sponsorowany... Jest to jednak nieistotne, wszak autoafirmacja, to częsta cecha wśród „Januszy biznesu"... Na podstawie kariery „bohaterki”, można by wprowadzić zaszczytny tytuł „Januszowej biznesu”
Pani Renata podpisała umowę z Panią Majorczyk reprezentującą Grupę JMP, w ramach której miała świadczyć usługi neurologopedyczne dla klientów PCPR w Żywcu. Za świadczoną w czerwcu 2016 roku pracę pieniądze otrzymała dopiero w sierpniu i to po licznych telefonach i mailach. Za pracę w okresie od lipca do listopada 2016 roku, wynagrodzenia nie otrzymała do dziś. Pani Majorczyk (JMP) jest dłużna poszkodowanej 6775 zł.
Byłe pracownice warszawskiej kawiarni Miau Cafe organizują protest, aby zwrócić uwagę na sytuację pracownic i pracowników gastronomii. Będziemy je wspierać zarówno w akcjach protestacyjnych, jak i w działaniach prawnych dopóki nie otrzymają tego, co im się należy.
Właścicielka Miau Cafe zatrudniała wszystkie pracownice na czarno bez ubezpieczenia zdrowotnego i składek emerytalnych, nie mogły korzystać z urlopów lub zwolnień chorobowych. Oprócz tego szefowa często nadużywała sytuacji żądając, by pracownice przychodziły do pracy w dni wolne lub podpisywały na liście obecności inne godziny, niż rzeczywiście przepracowane.
O sprawie zbankrutowanej spółki Atlantic i jej spółki córki VIS Retail pisaliśmy już wielokrotnie. Ten znany producent bielizny pozostawił swoich pracowników bez wynagrodzeń.
Działający w ZSP pracownicy Atlantic składali wnioski indywidualne do Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, dzięki czemu otrzymali zaległych wynagrodzeń z Funduszu. Pracownicy zatrudnieni w spółce-córce VIS byli jednak w trudniejszej sytuacji. Sąd gospodarczy odrzucił bowiem upadłość likwidacyjną na podstawie braku środków. Spółka VIS była pozbawiona zarządu, gdyż byli członkowie zarządu zrezygnowali ze swoich stanowisk, by uniknąć odpowiedzialności.
Pracownicy VIS Retail złożyli do Prokuratury Rejonowej w Poznaniu - Wildzie doniesienie o uporczywym naruszeniu praw pracowników w spółce przez nie wypłacenie wynagrodzenia za pracę, premii uznaniowej i wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych i nocnych, czyli przestępstwo z art. 218 kk.
Pod koniec 2016 r. Prokuratura postanowiła umorzyć dochodzenie "wobec stwierdzenia iż czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego".
Jest to kolejny dowód na to, że prawa pracowników w Polsce nie są chronione, za to na ochronę państwa mogą liczyć złodzieje pensji.