Pracujesz na umowie śmieciowej? Możemy pomóc!
Związek Syndykalistów Polski należący do Międzynarodowego Stowarzyszenia Pracowników (IWA) zorganizował pikiety solidarnościowe ze strajkującymi nauczycielami i nauczycielkami na Litwie.
Pikiety odbyły się we Wrocławiu i w Warszawie pod ambasadami Litwy w zeszłym tygodniu. Akcja solidarnościowa ma być wsparciem i otuchą dla strajkujących, jest odpowiedzią na prośbę aktywistów i aktywistek działających w litewskim związku zawodowym 1. Maja. Jest to o tyle istotne, że także w Polsce do strajku przystępują nauczyciele.
Po raz kolejny, Związek Syndykalistów Polski zorganizował w Warszawie pikietę pod jednym ze sklepów obuwnicznych należącym do sieci Schaffa Shoes. Szef wypłacił zaległe wynagrodzenie.
Aktualizacja: Po proteście, pracodawca wypłacił również ekwiwalent urlopowy.
W kwietniu zorganizowaliśmy podobną akcję pod sklepem przy Pasażu Ursynowskim. Wtedy domagaliśmy się wypłaty zaległego wynagrodzenia i ekwiwalentu urlopowego dla niesłusznie zwolnionej pracownicy. Już nazajutrz po pikiecie otrzymaliśmy od poszkodowanej informację o wypłacie części należnych pieniędzy. Później doszło przed sądem do korzystnej ugody.
W dniu 10 grudnia, pod sklepem na Kabatach, domagaliśmy się wypłaty ekwiwalentu urlopowego dla niesłusznie zwolnionej pracownicy. Zaległe wynagrodzenie zostało już wypłacone, gdyż na wieść o pikiecie, pracodawca zapłacił szybkim przelewem. Byłe już pracownice tej firmy mogły doświadczyć podejścia szefa. Najpierw wysłał z komórki swoje zdjęcie spod komisariatu, sugerując, że na proteście będzie interweniować policja (policja oczywiście była, jak to na każdym zgromadzeniu, ale nie podjęła żadnych działań). Podczas pikiety próbował straszyć pikietujących i wyrywać megafon, nazywał byłe pracownice "złodziejkami". Jednak swoim postępowaniem tylko się ośmieszył i spowodował jedynie większy gniew protestujących. Pikieta odbyła się zgodnie z planem.
Do wrocławskiej sekcji ZSP zgłosiła się była pracownica sklepu „I Love Bio” — wrocławskiej sieci dystrybuującej żywność ekologiczną, w tym także produkty opatrzone symbolem Fair Trade.
O., jak nas poinformowała, pracowała w „I Love Bio”, sklepie należącym do Przemysława Eliasza, przez ponad dwa tygodnie, za co nie otrzymała należnego wynagrodzenia. Właściciel nie zatroszczył się nawet o podpisanie z O. umowy (dopiero po dwóch tygodniach O. doprosiła się o wstępną wersję umowy, która nie została jednak podpisana, zatem w świetle prawa O. pracowała na czarno).
Próby kontaktu z szefem w celu odzyskania zaległego wynagrodzenia oraz podpisania umowy nie przynoszą spodziewanego rezultatu — nie odpisuje na e-maile, nie odbiera telefonów, zignorował także pisemne żądania do zapłaty. W rozmowach z ZSP próbował przedstawiać fałszywy obraz sytuacji, m.in. zrzucając na byłą pracownicę winę za niepodpisanie umowy, mimo że jest to obowiązkiem pracodawcy już w pierwszym dniu pracy. Szef oskarżał ją także o niezrealizowanie szkolenia BHP, co okazało się zwykłym kłamstwem. O. dysponuje pisemnym poświadczeniem o odbyciu szkolenia (nie wspominając już o tym, że dopilnowanie tego jest obowiązkiem pracodawcy, nie pracownika, o czym przypomnieliśmy mu w rozmowie telefonicznej). W rozmowie telefonicznej z przedstawicielem ZSP właściciel zaproponował zapłatę zaledwie połowy kwoty wypracowanej przez O.
Prosimy wszystkich, zarówno byłych, jak i obecnych pracowników, którzy czują się poszkodowani przez Przemysława Eliasza o kontakt. Jednocześnie nie polecamy zakupów w miejscu, w którym w tak rażący sposób łamie się prawa pracownicze. W sklepach „I Love Bio” nie nabędziecie towarów rzeczywiście godnych miana Fair Trade. Wzywamy do bojkotu tego sklepu i zapowiadamy kolejne działania w tej sprawie.
Po naszej ostatniej publikacji dotyczącej sprawy byłego listonosza z Wołomina, Rafała Czerskiego, przeciw Poczcie Polskiej doszło do pewnych zmian w tamtejszym urzędzie pocztowym.
Opisaliśmy zeznania listonoszy, z których wynikało, że każdy z nich musiał płacić 40 zł miesięcznie z własnej kieszeni jednemu z pracowników, by ten sortował listy. Nie wpłacenie tej kwoty oznaczało, że listonosz musi własnoręcznie dokonać sortowania, co w praktyce uniemożliwiało wypełnienie wszystkich zadań w ciągu 8 godzin pracy.
Po naszej publikacji, urząd pocztowy w Wołominie stworzył dodatkowy etat dla osoby, której obowiązkiem jest sortowanie listów dla listonoszy. ZSP uważa, że jest to krok w stronę normalności i cieszymy się z takiego rozwoju sprawy.
Dość obciążania pracowników kosztami, które powinien pokrywać pracodawca!
Personel sprzątający w Ośrodku dla Cudzoziemców w Dębaku domaga się normalnych warunków pracy.
Od kilku lat Związek Syndykalistów Polski nagłaśnia przypadki wyzysku w instytucjach państwowych, gdzie praca została zlecona na zewnątrz, a pracownicy są zatrudniani przez firmy, które w różny sposób ich oszukują i pozbawiają należnych im praw wynikających z kodeksu pracy. Kolejną grupą pracowników, którzy postanowili walczyć o poprawę swoich warunków pracy jest personel sprzątający w Ośrodku dla Cudzoziemców w Dębaku.
Przetarg na usługi sprzątania wygrała firma Sadar Sport Management. Firma ta jest obecna w różnych instytucjach, m.in. w Dębaku, na dworcach WKD w Grodzisku Mazowieckim i w Warszawie, a także w Radio dla Ciebie. Niedawno także wygrała przetarg na okresowe usługi mycia okien w Sądzie w Grodzisku Mazowieckim.
Startując do przetargów, firma deklarowała zatrudnianie na umowę o pracę. W rzeczywistości, zatrudnia pracowników z obejściem prawa. Na dworcach WKD i w Dębaku zatrudnieni pracują na czarno, bez żadnej ewidencji czasu pracy i bez odprowadzania składek. Także są zatrudnieni na umowy zlecenie, choć pracują regularnie przez 40 godzin tygodniowo i ich praca ma wszystkie cechy stosunku pracy. Część tych pracowników ma umowy o pracę, ale zaniżone do 1/2 lub 1/4 etatu, choć pracują 40 godzin.
Jak informowaliśmy poprzednio, Sąd Rejonowy w Bydgoszczy wydał wyrok nakazujący POLOmarketowi zapłatę Rafałowi, członkowi ZSP, wynagrodzenia za pracę w ponadnormatywnym czasie pracy i odszkodowania za przewożenie towarów samochodem prywatnym. Podawaliśmy też fragmenty uzasadnienia.
W dniu 29 października b.r. POLOmarket (występując pod kryptonimem H500 G560) złożył apelację od wyroku.
Strona apelująca zarzuciła sądowi "błąd w ustaleniach faktycznych", polegający na:
"przyjęciu, iż sporadyczne używanie przez powoda swojego samochodu prywatnego do przewożenia mięsa z jednego sklepu pozwanej do drugiego wypełniło przesłanki świadczenia pracy na rzecz pozwanej, za której wykonanie pozwana nie wypłaciła powodowi należnej kwoty wynagrodzenia, podczas gdy przejazdy powoda na opisanym odcinku miały charakter inydentalny oraz odbywały się na zasadzie nieodpłatnej grzecznościowej uprzejmości"
Spółka stara się ponadto podważać fakt, że zignorowała niepełnosprawność byłego pracowika, narzucając mu tym samym harmonogram pracy właściwy dla osób pełnosprawnych. Zdaniem POLOmarketu, to "uzasadnione jest ochroną prywatności i danych wrażliwych samego pracownika, który może nie wyrażać woli bycia traktowanym w nowym miejscu pracy jako osoba niepełnosprawna".
Z obrazu tworzonego przez prawników POLOmarketu dowiadujemy się więc, że praca w nadgodzinach jest "grzecznościowa", a brak uprawnień pracowniczych wynikających ze statusu niepełnosprawnego wynika z "ochrony danych wrażliwych".
Związek Syndykalistów Polski wspiera Rafała we wszystkich jego sprawach przeciw sieci marketów.
W dniu 15 listopada odbyło się posiedzenie sądu rejonowego Warszawa Praga-Południe w sprawie z powództwa Rafała Czerskiego, zwolnionego z Poczty Polskiej za zaangażowanie w protesty listonoszy. Rafał domaga się odszkodowania za bezpodstawne zwolnienie oraz wypłaty wynagrodzenia za bezpłatnie przepracowane nadgodziny.
Rafał pracował w urzędzie pocztowym w Wołominie przy ul. Ogrodowej 3. W marcu 2017 r. Rafał Czerski został zwolniony z pracy. Pracodawca podał jako powód "utratę zaufania". W tym samym czasie Rafał dał się poznać na protestach listonoszy organizowanych przez Związek Syndykalistów Polski. Według szacunków 16 marca 2017 r. na ulice wyszło ok. 2 tys. listonoszy - protestował więc co 10 zatrudniony, bo listonoszy w Poczcie pracuje ok. 20 tys. Protestujący listonosze domagali się m.in. zwiększenia zarobków, zmniejszenia rejonów oraz wypłat wynagrodzenia za nadgodziny.
W efekcie protestów listonosze otrzymali podwyżki i niektóre urzędy pocztowe w kraju zaczęły wypłacać wynagrodzenie za pracę w nadgodzinach. Jednak dyrekcja zwolniła pod różnymi pretekstami osoby, które traktowała jako "prowodyrów", m.in. właśnie Rafała Czerskiego z Wołomina, Zbigniewa Trochimiaka z Wrocławia (pisaliśmy o tym tutaj) oraz Klaudiusza Wieczorka z Piekar Śląskich.
W 2017 r., POLOmarket wytoczył przeciw Rafałowi ze Związku Syndykalistów Polski, byłemu pracownikowi jednego ze sklepów należących do sieci, sprawę karną o "pomówienie". Rzekomym pomówieniem miało być informowanie w środkach masowego komunikowania, Polskim Radio Program 3, Gazecie Wyborczej i na stronie ZSP m.in. o darmowych nadgodzinach i innych nadużyciach wobec pracowników, które miały miejsce w markecie.
W dniu 27 września 2018 r. Sąd Rejonowy w Bydgoszczy umorzył postępowanie karne i obciążył spółkę kosztami postępowania.
Sąd stwierdził m.in.:
"Z bardzo obszernej i w miarę szczegółowej relacji oskarżonego wynika w sposób jednoznaczny, w jaki sposób były przestrzegane prawa pracownicze w sklepie sieci POLOmarket w Bydgoszczy przy ul. Fordońskiej 410 w okresie, gdy był tam zatrudniony. [...] Kierowniczka sklepu E.K. wiedziała o tym, iż był on osobą niepełnosprawną, pomimo tego nie poinformowała o tym kadr [...] nadto nie przesłała tam zaświadczenia o niepełnosprawności, które otrzymała od oskarżonego."
W dniu 19 września 2018 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił powództwo Pawła Śpiewaka przeciwko Jakubowi Żaczkowi, w związku z konkursem "Najgorszy Pracodawca Roku" prowadzonym przez Związek Syndykalistów Polski. Zmienił tym samym niekorzystny wyrok Sądu Okręgowego, który zapadł w październiku 2016 r.
Pozew dotyczył publikacji Związku Syndykalistów Polski o wynikach konkursu Najgorszy Pracodawca 2013 r., w którym Paweł Śpiewak otrzymał drugie miejsce. Doniesienia pracowników, przytoczone w uzasadnieniu wyników konkursu, wskazywały m.in. na łamanie praw pracowniczych i mobbing. W trakcie procesu byli pracownicy Żydowskiego Instytutu Historycznego zeznawali, że Paweł Śpiewak w pełni zasługuje na "nagrodę" w konkursie.
Powód twierdził, że publikacja narusza jego dobra osobiste i żądał usunięcia materiałów z sieci, umieszczenia przeprosin i zapłaty zadośćuczynienia. Sąd w pierwszej instancji uznał roszczenia powoda i nakazał publikację przeprosin i zapłatę 10 tys. zł zadośćuczynienia. W wyniku apelacji napisanej przez adwokata Jonasza Żaka, pozew został oddalony.
Związek Syndykalistów Polski pragnie wyrazić swoją solidarność z pracownikami PLL LOT, którzy spotykają się z represjami ze strony zarządu firmy za podjęcie działań strajkowych w walce o godne warunki pracy.
Stanowczo potępiamy działania prezesa Rafała Milczarskiego, który zwolnił dyscyplinarnie 67 protestujących za ich udział w strajku. Nie akceptujemy ciągłego zastraszania pracowników i tego, że domaga się od pilotów odszkodowania w wysokości od 400 do 800 tys. złotych. Wcześniej linie lotnicze zwolniły przewodniczącego jednego ze związków zawodowych i wniosły pozew o 200 tys. odszkodowania przeciw związkowcowi za rzekome "naruszenie dobrego imienia firmy".
Działania dyrekcji są żałosne. Wspieramy słuszne żądania pracowników domagających się prawidłowych umów o pracę i polepszenia warunków pracy, zwłaszcza tych, którzy są nisko opłacani.
Każda forma represji pracowników powinna się spotkać z solidarnością innych związków zawodowych i ludzi pracy. Niestety, związki takie jak "Solidarność" podpisały pakt z szefami z politycznego nadania, pokazując raz jeszcze, że rola tego związku nie polega na walce o interesy ludzi pracy, ale na pacyfikowaniu ich protestów.